Jezus powiedział do apostołów: Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien. Kto chce znaleźć swe życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je. Kto was przyjmuje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, przyjmuje Tego, który Mnie posłał. Kto przyjmuje proroka, jako proroka, nagrodę proroka otrzyma. Kto przyjmuje sprawiedliwego, jako sprawiedliwego, nagrodę sprawiedliwego otrzyma. Kto poda kubek świeżej wody do picia jednemu z tych najmniejszych, dlatego że jest uczniem, zaprawdę powiadam wam, nie utraci swojej nagrody.
*****
Miłość może być i jest czymś pięknym, ale może się i tak zdarzyć, że poprowadzi do zguby. Tak jakoś się porobiło, że jesteśmy albo zaborczy albo pozbawieni wrażliwości wobec drugiego człowieka. I tak dzieci stają się ofiarami swoich rodziców poprzez "wyprodukowanie" swoich marzeń z dziecinnych lat i "stworzenie" idealnego dziecka. To prowadzi do wkodowania sobie, że życie jest pasmem wyłącznie zwycięstw, sukcesów czy idealnych relacji, a tragedie życiowe to tylko wymysł reżyserów stworzony na potrzeby rynku filmowego. Gdy pojawia się pierwsze potknięcie, nieudane przedsięwzięcie czy porażka ileż to młodych ludzi - niby twardych - ucieka się do próby (udanej lub nie) samobójczej.
Słowa Jezusa z niedzielnej Ewangelii stają się trudne, a może nawet i pozornie krzywdzące. Jezus nie chce jednak nas skrzywdzić. Ten, który nie złamie nawet knotka czy trzciny nadłamanej, ale z największą czułością spogląda na każdego z nas i przytula do Siebie, pragnie naszego największego dobra. Nie chodzi Mu o odrzucenie czy znienawidzenie nawet najbliższych osób, ale o to, by relacje z nimi nas nie zniewoliły, a w konsekwencji nie skrzywdziły. Moja relacja z rodzicami, przyjacielem, chłopakiem, dziewczyną może być złudna i zniewalająca. Istnieje gdzieś w nas takie przekonanie, że jest gdzieś ktoś, ten jeden jedyny, kto wypełni pustkę i da szczęście. Jednak nikt oprócz Boga nie jest w stanie zaspokoić tych pragnień. Im usilniejsze poszukiwanie, tym dramatyczniejsza jest nasza historia życia. Im więcej jest krzyża w naszym życiu, tym silniejsza ucieczka w ideały, w kogoś, kto miałby od krzyża nas wybawić. Ale to krzyż ma wybawić ciebie od złudzeń, a nie złudzenia od krzyża!
Szukanie ideału pozbawia w nas wrażliwość i zaślepia nas wobec tych, którzy najbardziej potrzebują naszej pomocy i spojrzenia, które jest tym symbolicznym "świeżym kubkiem wody" - świeżym, bo pozbawionym utartych sloganów, które kierujemy do najuboższych czy chorych, a które czasem są sposobem na takie "nieludzkie" zbycie drugiego człowieka. Szukamy daleko, a przecież ten, który potrzebuje naszej miłości mieszka obok mnie.
Słowa Jezusa z niedzielnej Ewangelii stają się trudne, a może nawet i pozornie krzywdzące. Jezus nie chce jednak nas skrzywdzić. Ten, który nie złamie nawet knotka czy trzciny nadłamanej, ale z największą czułością spogląda na każdego z nas i przytula do Siebie, pragnie naszego największego dobra. Nie chodzi Mu o odrzucenie czy znienawidzenie nawet najbliższych osób, ale o to, by relacje z nimi nas nie zniewoliły, a w konsekwencji nie skrzywdziły. Moja relacja z rodzicami, przyjacielem, chłopakiem, dziewczyną może być złudna i zniewalająca. Istnieje gdzieś w nas takie przekonanie, że jest gdzieś ktoś, ten jeden jedyny, kto wypełni pustkę i da szczęście. Jednak nikt oprócz Boga nie jest w stanie zaspokoić tych pragnień. Im usilniejsze poszukiwanie, tym dramatyczniejsza jest nasza historia życia. Im więcej jest krzyża w naszym życiu, tym silniejsza ucieczka w ideały, w kogoś, kto miałby od krzyża nas wybawić. Ale to krzyż ma wybawić ciebie od złudzeń, a nie złudzenia od krzyża!
Szukanie ideału pozbawia w nas wrażliwość i zaślepia nas wobec tych, którzy najbardziej potrzebują naszej pomocy i spojrzenia, które jest tym symbolicznym "świeżym kubkiem wody" - świeżym, bo pozbawionym utartych sloganów, które kierujemy do najuboższych czy chorych, a które czasem są sposobem na takie "nieludzkie" zbycie drugiego człowieka. Szukamy daleko, a przecież ten, który potrzebuje naszej miłości mieszka obok mnie.
Marek
*****
Być kogoś/czegoś godnym to znaczy nie tylko sobie na to zasłużyć. To znaczy też być gotowym na przyjęcie tego czegoś/kogoś ze wszystkimi jego konsekwencjami.
Być godnym Jezusa nie jest tak łatwo. Jeśli nie potrafisz zrezygnować z siebie samego i dać się porwać w nieznane – nawet nie próbuj. Tylko się rozczarujesz i uznasz, że Ten cały Jezus to nie dla Ciebie i że każdy Jego uczeń to jakiś no-life.
Ale jeżeli masz w sobie choć odrobinę odwagi, to rzuć wszystko i chodź... za Nim.
Całować się też chodź, ucałuj swoje słabości i niedole w Jezusie, który je uzdrawia i przemienia w błogosławieństwo.
Życie doczesne, mimo, że czasem wydaje nam się takie wspaniale, cudowne, to bywa też balastem, kulą u nogi w drodze do Nieba. Nie da się patrzeć w górę z oczyma utkwionymi w ziemi. Dlatego naprawdę WARTO obrać za kierunek : życie wieczne i wszystkie swoje ziemskie rejsy po morzu codzienności właśnie jemu podporządkować.
Nagroda, o której mówi nam tu Jezus jest wielka. Nie wiem, jak bardzo, ale po prostu w to wierzę. Nikt z nas nie wie, ale ci, którzy uwierzą i zaufają Jezusowi, widząc Go nawet w tych najmniejszych, którym trzeba podać kubek wody do picia, bo sami są tak bezradni, na pewno się o tym przekonają.
Być godnym Jezusa nie jest tak łatwo. Jeśli nie potrafisz zrezygnować z siebie samego i dać się porwać w nieznane – nawet nie próbuj. Tylko się rozczarujesz i uznasz, że Ten cały Jezus to nie dla Ciebie i że każdy Jego uczeń to jakiś no-life.
Ale jeżeli masz w sobie choć odrobinę odwagi, to rzuć wszystko i chodź... za Nim.
Całować się też chodź, ucałuj swoje słabości i niedole w Jezusie, który je uzdrawia i przemienia w błogosławieństwo.
Życie doczesne, mimo, że czasem wydaje nam się takie wspaniale, cudowne, to bywa też balastem, kulą u nogi w drodze do Nieba. Nie da się patrzeć w górę z oczyma utkwionymi w ziemi. Dlatego naprawdę WARTO obrać za kierunek : życie wieczne i wszystkie swoje ziemskie rejsy po morzu codzienności właśnie jemu podporządkować.
Nagroda, o której mówi nam tu Jezus jest wielka. Nie wiem, jak bardzo, ale po prostu w to wierzę. Nikt z nas nie wie, ale ci, którzy uwierzą i zaufają Jezusowi, widząc Go nawet w tych najmniejszych, którym trzeba podać kubek wody do picia, bo sami są tak bezradni, na pewno się o tym przekonają.
Sandra
Fakt faktem - Ewangelia bez zrozumienia może być dołująca. Konkretnie ten fragment... No bo co innego można myśleć. Ale gdy bardziej, tak jak właśnie to uczyniliśmy - zastanowić się nad jej słowami, wysuwają się właśnie takie wnioski: potrzebuje Boga bardziej niż czegokolwiek, potrzebuję by postawić każdy krok... I muszę stać się dla Niego godna tego. Muszę być pewna, że na 100% chcę iść dalej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
I to jest niesamowite! Choćbyśmy szukali nie wiem jak i nie wiem gdzie i nie wiem kogo to nikt naszej ludzkiej pustki nie wypełni do końca - tylko Bóg. Nim ja zacznę Go szukać to ON już mnie znajduje. On zawsze jest, a o mnie nie zawsze tak można powiedzieć. On zawsze kocha, a ja się tylko uczę jak można kochać.
OdpowiedzUsuńRzuć wszystko i idź za Nim - dokładnie! Zostaw co czyni, że się cofasz zamiast iść do przodu. Zapomnij o tym, co cię oddala od Jezusa
Ale to jest tez tak w gruncie rzeczy bardzo egoistyczne. Altruzim to w gruncie rzeczy bardzo wyrafinowany egozim. Bo zrobię cos dla innym, ok, w porządku, ale robię to, bo czeka mnie nagroda tam. Więc nie robię nic za darmo.
OdpowiedzUsuńHm, dla mnie nagrodą jest Sam Jezus. I robię to dla Niego, jako dla osoby. Nie dla siebie. Widzieć w innych Jezusa i chcieć Mu wynagradzać za swoje grzechy i innych to 'wyrafinowany egoizm'?
OdpowiedzUsuńTak przy okazji, pozdrawiam Anonima ;)
Ale- czy myślisz, że Jezus dzięki temu będzie szczęśliwszy- że to dla Niego robisz? Czy po prostu już tak głęboko to w Tobie jest zakorzenione, że nie potrafisz inaczej żyć?
OdpowiedzUsuńRacjonalnie myśląc, to raczej ta druga opcja.
OdpowiedzUsuńChoć tak wnikając trochę "głębiej" i mniej przyziemnie, to w sumie chyba jakiegoś zatrzęsienia powodów do szczęścia Jezus, patrząc na dzisiejszy świat, nie ma...
Dlatego jeśli przybywa ludzi, którzy chcą iść za Nim, spełniać Jego naukę, to chyba może być z nich dumny. Dumny, że oni czynią tak, bo są Jego przyjaciółmi.
Sandra
Za darmo umarł Jezus dla mnie na Krzyżu, a w swoim życiu mogę się tylko Jemu odwdzięczyć - na tyle na ile umiem czy potrafię. Moją małą miłością (stale i do końca życia dojrzewającą) odpowiadam na Miłość Boga.
OdpowiedzUsuń